Życie jak scena…?

Gdy porównuję role, które pełnimy w życiu do gry aktorskiej na scenie, budzi się we mnie pewnego rodzaju sprzeciw. Jak to? Przecież w życiu chodzi o autentyczność…

Aktor dostaje zadanie, musi wyjść na scenę i to przeżyć. Michaił Czechow mówił, że gest psychologiczny wywołuje uczucie.

Przywołaj uśmiech na twarzy a poczujesz w środku powolnie rozprzestrzeniającą się po ciele radość! Prosty gest, można powiedzieć ‘grymas’ ust – a tak wielki impakt. Wyobraź sobie jak to działa, gdy do tego dołożysz spójne z gestem myślenie. Przywołaj uśmiech na swojej twarzy i pomyśl jednocześnie o jednej dobrej rzeczy, która przydarzyła się w ostatnim tygodniu. I jak?

Dodaj kolejną dobrą, nawet najdrobniejszą rzecz. Uśmiechaj się cały czas do siebie. Wynik: życie staje się piękniejsze, nabierasz chęci i ochoty do działania… Wchodzisz w rolę, świadomie inicjując zmianę.

Aktorzy wchodzą na scenę w jednej emocji a wychodzą często w zupełnie innej. Nauczani są wielu ‘sztuczek’, by przywołać pożądaną emocję. Mają cel – odegrać narzucone przez sztukę role najbardziej naturalnie. Dlaczego więc my, nie mielibyśmy korzystać z podobnych technik? Szczególnie, gdy pozwalają nam one na jeszcze lepsze i pełniejsze doświadczanie, rozwój i samodoskonalenie.

Warto przy tym pamiętać, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu jest skrupulatnie kodowane w naszej głowie. Dlatego tak ważne jest dbanie o jakość życia i myśli.

Mam tu na uwadze, nie tylko naszą postawę, myśli, uczucia i emocje, którym się poddajemy,  ale także czyste, estetyczne otoczenie, ludzi z dobrą energią wokół nas, szacunek i kulturę zachowania. Życie jest zbyt cenne, by trwonić je bezmyślnie.

Feel free to share: