na wpół rozkwitły słonecznik

Social media…Taka to historia ku przestrodze.

O komunikacji w social media wspomniałam w ubiegłorocznym, grudniowym wpisie.  A tu proszę, jaki kwiatek się pojawił! Chciałoby się rzec – rodem z PRL-u… Nie dość, że przeżywamy załamanie rynku pracy. Firmy, z których większość znalazła się w trudnej sytuacji, sięgają po redukcje pracowników. W tym zwolnienia za pośrednictwem… maila.

Są pracodawcy, którzy w dobie koronawirusa każą się meldować pracownikom mailowo rano i wymeldowywać na koniec dnia pracy – mimo, że są oni rozliczani z efektów a nie czasu pracy. Są też tacy, którzy jak widać poniżej, szukają na siłę… podstaw do zwolnień.

Rodem z PRLu

Znajoma, pracująca w kadrach jednej z firm, opowiedziała mi kuriozalne zdarzenie.

Jeden z pracowników firmy wybrał się z przyjaciółmi na krótki weekendowy wypad za granicę. Miało to miejsce w lutym br. Było tak fantastycznie, że nie miał czasu zamieścić zdjęć z wyjazdu na FB 😉 Pechowiec, zrobił to dopiero w środku tygodnia.

Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że kilka dni temu został wezwany 'na dywanik’ do kierownika… Cała sprawa wyeskalowała w tempie błyskawicznym jeszcze wyżej, do dyrekcji firmy.

Czego dotyczyła ta niezwykła afera?

Otóż tego, że ów pracownik przebywał na wyjeździe prywatnym w czasie pracy! To znaczy tak wywnioskowała z jego Facebooka bardzo mądra pani kadrowa. Zobaczyła zdjęcia i daty publikacji i w jej mniemaniu pracownik przebywał na wyjeździe, nie mając w tym czasie urlopu.

To, że pracownicy są w pewnym stopniu inwigilowani w pracy to jedno. Ale ich prywatne życie, w szczególności w social media, to zupełnie inna sprawa.

Szczególnie, że owa kadrowa zna bezpośrednio pracowników i mogłaby wykonać telefon z pytaniem, czy był faktycznie w czasie pracy na wyjeździe prywatnym. W miejsce tego zrobiła aferę niemal na całą firmę!

A co z employee experience?

Sprawa jest już wyjaśniona. Wyjazd miał miejsce w weekend. Zdjęcia zamieszczone w środę, trzeciego dnia po powrocie. Nic wielkiego, ale nieprzyjemności całkiem spore.

Zniesmaczony pracownik opowiedział o zdarzeniu bliskim i dalszym znajomym. W dobrej wierze oczywiście. Chcąc ich ostrzec przed podobną sytuacją. Czy to jednak wszystko? Można się domyślić jakie ma odczucia w stosunku do pracodawcy. Pani kadrowa to przecież nikt inny jak ta, która trzęsie z zaplecza całą firmą. Nie grzeszy wiedzą z obszaru employer brandingu, a tym bardzie employee experience, a szkoda…

W firmach z sektora publicznego, zasobami ludzkimi nadal dość często zajmują się panie (rzadziej panowie) personalne od tzw. twardego HR. Rządy sprawują tu kadrowe z księgowymi. Ograniczają się to do rozliczeń godzin pracy, wynagrodzeń, urlopów, etc. Podczas, gdy pojęcia takie jak kultura organizacji, wartości, rozwój talentów – są większości tych osób całkiem obce.

Uważność w sieci

Z drugiej strony – poza tym, co udostępniamy online  (tu są wartościowe wskazówki, jak dbać o widoczność w sieci) – należy także zastanowić się głęboko, kogo przyjmujemy do grona znajomych na FB i komu dajemy dostęp do naszych prywatnych treści w sieci. Marka osobista (personal brand), to nie tylko CV i profil zawodowy na Linkedin. Jak pokazał powyższy przypadek na naszą korzyść lub niekorzyść grają wszystkie elementy komunikacji marki, zarówno te widoczne w rzeczywistym życiu jak i te przypisane do nas w sieci.

Feel free to share: